Zaniedbałam tego bloga? Nie. Świadomie nie. Zakurzył się bo nie miałam czasu. Tylko po co się tłumaczyć, jak to i tak nie ma znaczenia?
Jestem jednak, ja i moje lalki. Jednych ubyło, inne przybyły, trzy są w drodze...
Otóż Julkę sprzedałam. Kupiłam inną Lati. Kupiłam ją w styczniu i wciąż czekam. To już prawie pół roku. Tym razem jednak nie robi to na mnie wrażenia. Nie zaglądam co chwila na stronę aby sprawdzić, czy już wysłali. Od początku wiedziałam, że tak będzie więc nastawiłam się na dłuuugie czekanie. Myślę nawet, że jej przyjazd będzie niespodzianką.
W międzyczasie kupiłam lalki Heidi Ott. Moja miłość do miniatur we mnie drzemała i nagle wybuchła na nowo gorącym żarem. Skala 1:12. Kocham! Mam domek, w częściach, do posklejania. Mam plany go posklejać. Planowałam mieć gotowy do końca czerwca ha ha ha. Bardzo się z tego śmieję bo teraz wiem jak ten termin był nierealny. To nie tak hop. Wszystko musi być dokładnie przemyślane i zaplanowane. Mam na myśli głównie oświetlenie. Część wyposażenia musiałam już kupić aby dokładnie wiedzieć gdzie będą lampki. A i tak nie wszystko się da tak od razu wiedzieć. No i wciąż ten bezczas.... z którym toczę przegrane walki. Pocieszam się, że kiedyś się to zmieni. Teraz inne rzeczy są ważne w moim życiu. Wszystko ma swój czas - niedoczas :-)
Wracając do lalek. W domu mam już dwie panny Ott. Jedna to kobieta - szatynka z brązowymi oczami. Druga to baby z oczkami zamkniętymi. Matko! Jak ja jestem w nich zakochana! Świetnie pozują, są maleńkie i w ogóle... Kocham i już. Chciałam mieć tylko te dwie. Do czasu kiedy je już dostałam. Teraz chciałabym mieć całą rodzinę: męża, babcię, dziadka, koleżankę, koleżanki męża... Dokupiłam również córkę (taką 8 lat mniej więcej) oraz dziecko (1,5 roku) dla koleżanki :-) Jeszcze ich nie mam u siebie niestety. Totalne szaleństwo. Mam jakiegoś fioła na punkcie lalkowych rodzin. Mam nadzieję, że do świąt Bożego Narodzenia będę miała już wszystkich w poskładanym domku. Bezczas pokaże.
Póki co prezentuję moje dwie gwiazdy Ott. Pierwsza ma na sobie koszulkę nocną, którą jej uszyłam i szlafrok kupiony.
Pościel również "świeżo" uszyta :-)
Druga panna Ott to jej maleńka córeczka, w sukience i koszyku również made by me.
I tak to w scenach łóżkowych zaprezentowałam moje nowe lale. Już nie mogę się doczekać kiedy przyjadą kolejne dzieci!
Serdecznie pozdrawiam
koronka